Pierwszy w województwie zabieg implantacji bezelektrodowego stymulatora serca. To alternatywa dla pacjentów, u których zastosowanie tradycyjnego urządzenia jest niemożliwe
Data publikacji:- Po nakłuciu prawej żyły udowej wprowadziliśmy do niej plastikową rurkę, tzw. koszulkę naczyniową o średnicy ok. 1 cm i umieściliśmy jej koniec w przedsionku prawym. Do koszulki naczyniowej wsunęliśmy specjalne urządzenie pozwalające na implantację bezelektrodowego stymulatora o nazwie „Micra”. Ma ono kształt walca o długości 2,5 cm i szerokości 1 cm, które następnie, przez zastawkę trójdzielną, wprowadziliśmy do komory prawej i zaczepiliśmy specjalnymi „wąsami” do przegrody międzykomorowej - opisuje przebieg małoinwazyjnego zabiegu Grzegorz Hordyński, koordynator Pracowni Elektrofizjologii USK w Opolu.
- Po potwierdzeniu prawidłowych parametrów pracy stymulator został uwolniony z systemu wprowadzającego i pozostał implantowany na przegrodzie międzykomorowej, stymulując bezpośrednio serce; koszulkę naczyniową usunięto z żyły. Już następnego dnia chory opuścił szpital - kontynuuje dr n. med. Agnieszka Wojdyła-Hordyńska.
Koncepcja implantacji stymulatora bezpośrednio do serca, bez użycia elektrod, jest absolutnym przełomem w konstrukcji tego urządzenia. - Takie stymulatory są wciąż nowością; istnieją na rynku od około 5 lat. Stanowią idealne rozwiązanie dla chorych, u których, wprowadzenie elektrod do układu żylnego jest z różnych przyczyn niemożliwe, np. z powodu zarośnięcia żył po wcześniejszych zabiegach lub niewskazane, np. z powodu wysokiego ryzyka uszkodzenia elektrod czy powikłań naczyniowych - wyjaśnia kardiolog Tomasz Pawlik.
- Dla porównania klasyczny układ stymulujący serce składa się z stymulatora, który implantujemy pod skórę w okolicy lewego ramienia i podłączonych do niego elektrod wprowadzonych poprzez żyły do serca. W puszce stymulatora znajduje się układ elektroniczny odpowiedzialny za analizę sygnałów odbieranych z serca oraz wysyłanie prądu pobudzającego serce do skurczu, a także bateria, która go zasila. Elektroda to drut stalowy (przewodnik) w osłonce silikonowo-poliuretanowej, którego zadaniem jest przenoszenie impulsów elektrycznych z i do serca. Po wyczerpaniu baterii, tj. ponad 10 latach, rozrusznik zostaje wyłoniony, odłączony od elektrody i wymieniony na nowy - opisuje dr Hordyński.
I objaśnia, że w przypadku takich urządzeń elektroda leżąca w żyłach i dalej w sercu wrasta w podłoże i mniej więcej po roku niemożliwe jest jej usunięcie prostą trakcją, tj. przez pociągnięcie - jest to „najsłabszy” element układu stymulującego. - Ze względu na fakt, że elektroda przebiega przez miejsca ruchome, takie jak żyła podobojczykowa czy jamy serca, ulega ona stopniowemu zużyciu i stanowi najczęściej ulegający uszkodzeniu element układu. Dodatkowo z powodu zrostów usuwanie elektrod jest zabiegiem trudnym technicznie i obarczonym wymiernym ryzykiem poważnych powikłań - wskazuje Grzegorz Hordyński.
Zastosowanie urządzenia bezelektrodowego – jak podkreślają kardiolodzy - jest więc alternatywą dla pacjentów bez dostępu naczyniowego do serca lub jeśli spodziewamy się bardzo wysokiego ryzyka powikłań związanych z umieszczeniem elektrody w układzie naczyniowym.
Niestety, barierami w upowszechnieniu rozruszników bezelektrodowych jest obecnie około 10-krotnie wyższy koszt urządzenia oraz brak uwzględnienia tego zabiegu w katalogu procedur refundowanych przez NFZ. Rozwiązania wymaga też problem ewentualnej prostej wymiany stymulatora po wyczerpaniu baterii.
- Biorąc pod uwagę korzyści wynikające z braku elektrody, niskie ryzyko powikłań oraz małą inwazyjność zabiegu implantacji, wydaje się, że urządzenia bezelektrodowe staną się standardem w leczeniu chorych wymagających stymulacji serca - przewiduje Grzegorz Hordyński.
- Nastała nowa era stymulacji serca, jestem dumny i wielce cieszę się, że nasz zespół doświadczonych elektrofizjologów wykonuje z powodzeniem wszystkie obecnie oferowane chorym zabiegi - mówi kierownik Oddziału Kardiologii prof. Marek Gierlotka.
Zabieg przeprowadzili:
- kardiolodzy Grzegorz Hordyński, dr n. med. Agnieszka Wojdyła-Hordyńska, Tomasz Pawlik,
- zespół pielęgniarsko-techniczny: Adrianna Mazur, Barbara Małysiak, Monika Świderska, Filip Żuczek, Iwona Stefanów, Dorota Bartnicka, Dorota Mieczykowska,
- anestezjolog Tadeusz Perkowski,
- kardiochirurg Witold Gwóźdź.
Nad prawidłowym przebiegiem pracy opolskiego zespołu czuwał dr hab. n. med. Oskar Kowalski ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu, prof. Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, jeden z najbardziej doświadczonych elektrofizjologów w kraju.